woda_ze_zdroju

Dożyliśmy czasów kiedy media nie tyle opisują rzeczywistość co w sposób mniej lub bardziej ją manipulują czy wręcz tworzą. Na domiar złego preferują stymulację złych emocji – poczucia lęku, zagrożenia i niepewności o jutro. Bywa że inicjują nienawiść do określonych grup ludzi i sprzyjają podziałom w społeczeństwie. Wiadomo – sprzedaje się to, co ludzie chcą czytać i oglądać a informacja podlega prawom rynku. Kto chce zarobić musi sprzedawać złe wiadomości. Niesamowita kampania informacyjna jaka powstała wokół największego celebryty wśród zarazków, w efekcie której przebudowano ramówki stron internetowych oraz programów informacyjnych chyba na całym świecie i przyklejono do ekranów miliardy przerażonych ludzi, otworzyła nową przestrzeń kreacji medialnej – straszenie chorobami. W czasie ostatnich letnich upałów ogłaszano, że atakuje legionella. Co niektórzy zaczęli bać się wody w kranie…

Na wstępie należy zaznaczyć, że ten chorobotwórczy ustrój ma dość specyficzne wymagania termiczne – rozwija się w temperaturze 25-40 st. C, a ginie w większych temperaturach. Sam ten fakt sprawia, iż środowisko wodociągowe jest dla niego nieprzyjazne. Woda podawana do sieci ma niższą temperaturę. Dodatkowo jest ona poddawana procesowi chlorowania, który skutecznie zabija wszystkie bakterie. Cyklicznie prowadzone badania w różnych punktach na terenie miasta potwierdzają, że woda dopływająca do miasta zachowuje swój sterylny charakter (ilość wykrytych drobnoustrojów zawsze wynosi 0). Gwoli ścisłości trzeba mieć na uwadze, że przedsiębiorstwa wodociągowe w świetle prawa polskiego nie mają obowiązku badać wodę na obecność legionelli. Temperatura do sprawdzania ewentualnego rozwoju mikroflory to 22 stopnie Celsjusza (+-2 stopnie) czyli mniej niż wymaga do życia ten niebezpieczny drobnoustrój. Dezynfekcja skutecznie niszczy jednak też wszelkie formy przetrwalnikowe.

Poza wysoką temperaturą legionella do zarażenia człowieka wymaga by woda była w formie aerozolu – czyli mgiełki. Niebezpieczne mogłyby okazać się prysznice i fontanny. W przypadku tych drugich niebezpieczeństwo jest realne. Należy podkreślić, iż fontanny mają bardzo często zamknięty obieg wody. Latem temperatura wody może się podnieść do dogodnej dla rozwoju tego drobnoustroju. Woda nie jest tutaj poddawana żadnej dezynfekcji. Często wygląda jak kryształ i zachęca do tego by się w niej popluskać w upalny dzień – zwłaszcza dzieci, które są gotowe całe się w niej zanurzyć. Stan wizualny nie odzwierciedla jednak bakteriologii a tu może być naprawdę nieciekawie i nie chodzi tylko o legionellę. W wodzie, która krąży w obiegu i nie podlega wymianie nie trudno o wtórne skażenie. Trzeba mieć na uwadze, że ludzie mogą płukać ręce w fontannach, mogą kichać w ich sąsiedztwie – to co się raz dostanie cyrkuluje już wraz z wodą i może się w niej namnażać. Dlatego beztrosko bawiące się w fontannie dzieci to nie jest obraz, który powinien nas cieszyć. Kurtyny wodne to alternatywne rozwiązanie, znacznie bezpieczniejsze pod względem bakteriologicznym. Tu nie ma zamkniętego obiegu – woda podawana jest bezpośrednio z wodociągu i ciągle napływa nowa. Rozdrobnienie kropelek sprzyja ochładzaniu a przy okazji zmniejsza zużycie wody. W takim układzie woda nie nagrzeje się też jak w przypadku fontanny. W temacie prysznica jest dość podobnie, z różnicą że wodę się podgrzewa (na krótko). Trzeba jednak wziąć poprawkę na jeszcze jeden fakt. Woda podawana do sieci jest sterylna ale w przypadku braku rozbioru i stagnacji może dojść do wtórnego skażenia. W instalacji wewnętrznej budynku gdzie wody się nie używa (np. podczas wyjazdu właścicieli) może dojść do tego, że z czasem pojawią się drobnoustroje, nie koniecznie chorobotwórcze. Sterylność nie jest naturalnym stanem w przyrodzie, na każdym kroku towarzyszą nam bakterie i nie ma w tym nic szokującego. Jak tylko chlor w sieci zanika, woda może być wtórnie zasiedlona przez mikroby. W czasie upałów, gdy temperatura nie spada także w nocy, nawet ściany i instalacje wewnątrz nich przyjmują ciepło pojawia się ryzyko, że w stagnującej w rurach wodzie zacznie się namnażać legionella. Powrót właściciela po długim wyjeździe i wzięcie przez niego prysznica stwarza możliwość zachorowania. Warto jednak zauważyć ile czynników musi być spełnionych by można było mówić o ryzyku.

W warunkach normalnego użytkowania wodociągów, sterylna woda przepłukuje sieci a ciśnienie wypiera wszystko na zewnątrz – nie ma szans na to by coś się zaczęło namnażać. Zasadniczo wodę z sieci wodociągowej można pić bez przegotowania. Przedsiębiorstwa wodociągowe nie mogą dać jednak gwarancji na to, że w instalacjach wewnętrznych budynków w wyniku jakiś zaniedbań nie dojdzie do wtórnego skażenia. Zwyczaj gotowania wody przed spożyciem jest dobrym przykładem dmuchania na zimne.

Z racji stale podniesionej temperatury zagrożenie legionellą może wystąpić w instalacjach wody ciepłej. Tutaj działania zapobiegawcze polegają na tworzeniu układów z ciągłą cyrkulacją by zapobiec odcinkowej stagnacji wody. Urządzenia i elementy takiego systemu jak zasobniki czy podgrzewacze są co pewien czas czyszczone. Przeprowadza się też regularne przegrzewanie sieci. Do zabicia legionelli wystarczy poddać wodę temperaturze 70 stopni przez niedługi okres czasu. Tak robi się m.in. w szpitalach gdzie praktykuje się okresowe przepuszczanie przez wewnętrzne sieci wody o wysokiej temperaturze przeczyszczającej sieć z drobnoustrojów.

Na koniec trzeba wspomnieć, iż w większości przypadków zarażenie Legionellą nie jest groźne. Szacuje się, że aż 90% osób dorosłych miało w swoim życiu kontakt z tą bakterią i przeszło zarażenie łagodnie lub wręcz bezobjawowo. Choroba może być niebezpieczna i wymagająca hospitalizacji w przypadkach ludzi z osłabionym systemem immunologicznym (w podeszłym wieku lub z chorobami współistniejącymi). U osób nie będących w grupie ryzyka objawia się w formie gorączki, bólu mięśni i osłabienia, które trwają od 2 do 5 dni i ustępują samoistnie.