20200618_194738

Nawalne opady, który zatopiły miasto Brzeg 18 czerwca 2020 były wyjątkowe z dwóch względów. Po pierwsze charakteryzowała je niezwykła intensywność, po ta intensywność utrzymywała się przez wyjątkowo długi czas i miała swoje dwa szczyty. Wg informacji pojawiających się na jednej z internetowych stron pasjonatów burz, w niektórych miejscach spadło 100 mm deszczu w ciągu jednej godziny. Przypominamy, że w Polsce spada średnio 600 mm opadu w ciągu roku!
Kanalizacja deszczowa i ogólnospławna nie mogły sprostać nawałowi wód, ale trudno się dziwić w przypadku takiej anomalii pogodowej. Silne opady jeszcze nie ustawały, a odbiorniki wód deszczowych jak m.in. Potok Kościelna były przepełnione i straciły swoją funkcję odwadniającą. Woda nie mogła znaleźć ujścia. Zaczęła zalewać kanalizację sanitarną, która przeznaczona jest do odbioru tylko i wyłącznie ścieków bytowych, a nie deszczówki. Przepompownie ścieków przy ul. Włościańskiej i Sikorskiego mimo ciągłej pracy pomp dławiły się od ogromnego napływu. Ze studzienek kanalizacyjnych wybijały prawdziwe fontanny ścieków do pół metra wysokości. Mieszkańcy zalewanych posesji dzwonili do Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Brzegu jak i do Straży Pożarnej. Działania Spółki skupiły się na zapewnieniu ciągłości pracy pompowni. W sytuacji kryzysowej, Przedsiębiorstwo podjęto niestandardowej czynności odprowadzania wody z zalanych posesji i nieodpłatnie wsparło działania Straży Pożarnej. Należy zauważyć, że kanalizacja deszczowa nie jest własnością brzeskich „wodociągów” i usuwanie przez nie skutków jej przepełnienia nie jest obowiązkiem spółki. Za stan systemu odwadniającego odpowiada właściciel lub zarządca terenu, na którym się ono znajduje. Trzeba jednak dodać, iż w przypadku tak intensywnych opadów, nawet najlepiej zadbana instalacja deszczowa nie była w stanie odebrać nadmiaru wód. Sfrustrowani właściciele zalanych posesji nierzadko obwiniali, PWiK jako winowajcę dramatycznej sytuacji i słownie atakowali pracowników spółki, którzy walczyli ze skutkami żywiołu. Suma summarum często kończyło się to jednak podziękowaniami, gdy okazywało się, że to właśnie z tej strony nadciąga pomoc, a odpowiedzialnego za dramat należy szukać przede wszystkim w naturze. Jak pokazywały zdjęcia satelitarne chmury deszczowe zatrzymały się nad Brzegiem i praktycznie nie przesuwały, a gdy już była nadzieja, że odchodzą, nagle… zawróciły. Stąd wynikła druga fala nawalnych opadów. Deszcz lał się z nieba niemal pionowo, co świadczyło o prawie nieruchomym powietrzu i braku wiatru. Jak wspomniano we wstępie intensywność opadów była naprawdę niespotykana. Kanalizacja deszczowa czy sanitarna nigdy nie jest projektowana na tak ekstremalne wartości, gdyż wtedy średnice musiałyby być ogromne, nie mówiąc już o rozmiarach rowów i odbiorników wód deszczowych. Ogromne średnice to ogromne koszty budowy oraz brak możliwości prawidłowej eksploatacji przez ponad 360 dni w roku (podtapianie systemów następuje średnio 2-4 razy w roku). Przewymiarowane parametry pogarszają właściwości spływu w warunkach normalnych i są ekonomicznie nieuzasadnione. Wracając do feralnej nocy, z punktu widzenia pracowników PWiK, szczególnie dramatycznie wyglądała sytuacja w rejonie ul. Konopnickiej i ul. Sikorskiego, a zwłaszcza w rejonie I Brygady. Jeden z garaży, z którego PWiK tłoczyło wodę był wypełniony wodami opadowymi do połowy wysokości. Dla części ekip walczących z żywiołem walka z żywiołem zakończyła się dopiero przed szóstą rano. Ofiarność pracowników zasługuje na tym większą pochwałę, iż nie pozostając obojętnymi w obliczu ludzkiego dramatu, realizowali zadania, które wykraczają poza ich normalne obowiązki.
Wiadomo, że każda katastrofa ciągnie za sobą wiele refleksji, co można było zrobić lepiej, czego można było uniknąć itd. Niewykluczone, że skutki opadów w Brzegu mogły być mniejsze i zarządcy systemów odwodnieniowych mogą sobie zadać pytanie, czy wszystko było tu w 100% sprawne, jednak twierdzenie, że w obliczu takich opadów dało się uniknąć jakichkolwiek szkód i zapewnić pełną przejezdność ulic, należy schować między bajki.